top of page
  • Zdjęcie autoraAneta Strzeszewska

ŻŁOBEK, SIŁKA I INNE :)


Przyszedł wrzesień i wszystkie blogerko- influenserki opisywały jak przygotować dziecko do nowej rzeczywistości żłobkowej, przedszkolnej czy szkolnej.

Ja całe życie mówiłam że żłobek to bee i że moje dzieci nie będą tam chodziły. Życie szybko zweryfikowało moje plany.


Najpierw były oględziny pobliskich placówek, porównywanie cen, zaglądanie przez płoty i inne. Żadna placówka nie spełniała moich oczekiwań w 100%.

No ale coś trzeba było wybrać. I wybraliśmy bardzo dobrze.

Bezimienne jeszcze wtedy dziecko nr 2, miało przyjść na świat w czerwcu. Chcąc dać Julkowi czas na łagodną adaptację, gluty i inne zdarzenia losowe, postanowiliśmy że przekroczy on próg żłobka- 1 marca.



Pierwsze dwa dni przebiegły super. Nowe ciocie, nowe klocki i jeździki sprawiły, że nawet nie zauważył brak matki. Trzeciego dnia zorientował się że coś jest nie tak. Czwartego

i piątego jechałam już do placówki ze steperami w uszach. I na nic się przydało moje doświadczenie pedagogiczne. Wiedziałam przecież czemu płacze i że to jest ok. A mimo to zachowywałam się IDENTYCZNIE jak te mateczki, z których z przymrużeniem oka podśmiewałam się co roku 1 września:)

Kariera Julka w żłobku trwała 6 dni. Potem zachorował na 3 tygodnie, potem zamknęli żłobki, potem były święta, a potem ospa w placówce.

Tym sposobem doczekaliśmy dnia kiedy wróciłam ze szpitala z Ignasiem a Julek po raz drugi rozpoczął swoją adaptację. Tyle że z płaczącą, rozchwianą emocjonalnie i obolałą matką, niewyspanym ojcem i poczuciem: ,,jest nowe dziecko a mnie wywalają do obcych ciotek”.


Tu chwila na refleksje. Życie pokazało mi kolejny raz że nie ma co zbytnio planować.

Mija 4 miesiące kariery żłobkowicza Juliana. Rano myje zęby, ubiera się i czeka przy drzwiach żeby już iść. Nagle się okazało że lubi śliniaczki, umie sam założyć buty jak również odłożyć je na swoje miejsce. Umie sam jeść a nawet zakładać niektóre części garderoby. Bardzo się też rozgadał. Ale mówi że Panie go ,,biju biju biju”.

Refleksja nr 2- wszystko jest ,,do przejścia''.



Poza tym: Ignaś skończył 4 miesiące. Nie sypia za spokojnie. Julek przechodzi bunt dwulatka. Albo wrzeszczy albo pije z butelki brata i bawi się jego siłownią.


Jest fajniejsza od poprzedniej, bo ma ruchome haczyki do zawieszania zabawek i innych pierdół. Daje się szybko przenieść w dowolne miejsce, a na noc schować pod łóżko lub

w kąt.


Swoją drogą nie wiem po co to składanie, jak zasypiamy w zasadzie razem z dziećmi

a rano od razu ją rozkładamy. Głupiego robota.



Każdy projekt taty jest lepszy od poprzedniego. I kolejny za kolejne grosze.

Brawo!


bottom of page