top of page
  • Zdjęcie autoraAneta Strzeszewska

Kim jest Reshka? Czyli moje nowe piosenki.

Zaktualizowano: 8 lis 2019


Jak wiecie, muzyka pełni w moim życiu bardzo ważną rolę. Kołysanki Niedzisiejsze skończą niedługo już 3 lata.


A ja, jakiś czas temu, w przypływie weny, napisałam kilka tekstów i melodii, które stworzyły piosenki. Często pomagał mi Andrzej Kochański, rozbudowując stworzone przeze mnie, podstawowe harmonie :) Zarejestrować utwór w Zaiksie podreptał ze mną wiadomo kto.

Kamiś:)





Przyszła więc pora na aranżacje.

Co to znaczy?

A to że spędza się godziny przy komputerze i układa w programie z tzw. sampli jaki instrument, gdzie i co ma zagrać. Brzmi to średnio, więc później zaprasza się muzyków do studia na prawdziwe nagrania.

Niestety ja nie posiadam programu do tworzenia muzyki, a nawet jakbym posiadała to sample są drogie…


Drugą opcją do tworzenia aranżacji są spotkania z muzykami na próbach i tworzenie aranżacji od razu, na żywo. To jest super, ponieważ każdy wnosi coś nowego, inspirującego do utworu. Taka burza mózgów.

Niestety, to również ma swoją drugą stronę medalu.


Bardzo ciężko jest zebrać choćby podstawowy skład zespołu w jednym miejscu i jednym czasie. Każdy ma koncerty, próby… poza tym te spotkania nie odbywają się w domu, gdyż to nie jest ,,delikatny koncert skrzypcowy''.

A sale prób wynajmuje się na godziny. I tu znowu kasa…


Tak więc ja postanowiłam, że poproszę aranżera aby stworzył coś ładnego z moich piosenek.


Kilka lat temu pojechałam na festiwal ,,Stacja Kutno", na którym poznałam niesamowitą wokalistkę, Dominikę Barabas.



Jeżeli o niej nie słyszeliście to posłuchajcie jej płyt!

Niezwykle ciekawa barwa głosu, wyobraźnia muzyczna i osobowość sceniczna. A przy tym bardzo skromna i dobra duszyczka.


Domi zgodziła się zaaranżować kilka moich numerów, żeby stworzyć demo do wytwórni.


Kiedy utwory były już gotowe, przez prawie rok próbowałam ,,dostać się" do przeróżnych polskich wytwórni.


Napiszę kilka słów o tej drodze, ponieważ nie każdy zdaje sobie sprawę jak to faktycznie wygląda, i z dobrego serca, okazując zainteresowanie, pyta:

"Kiedy następna płyta?" .


No więc, niektóre wytwórnie mają na stronach internetowych specjalne miejsca dla debiutantów, gdzie można zostawić demo.


Niektóre takiego miejsca nie mają. Należy więc pukać od drzwi do drzwi i prosić

o przesłuchanie dema. To akurat bardziej mi odpowiada. Wolę kontakt z drugim człowiekiem niż z komputerem.


Droga mailowa była krótka. Kończyła się zwykle tekstem w stylu: "Dziękujemy za zgłoszenie, zadzwonimy do Pani" 😂😂😂.

Lubię kiedy dzwoni do mnie ktoś z nieznanego numeru. Zawsze wtedy wyobrażam sobie że usłyszę: ,,Kłania się Universal ".

Niestety. Zwykle to Pani z banku z przypomnieniem że spłata kredytu… 😥.


Droga osobistych spotkań była przygodą. To nie wygląda tak jak w urzędzie, gdzie wystarczy znaleźć pokój z odpowiednim numerkiem.


Opowiem o jednej wycieczce, jaką odbyłam do wytwórni X.

No więc, na stronie internetowej wytwórni X nie ma ani jednej wzmianki o debiutantach.

Przygotowałam się więc do spotkania na poważnie. Najpierw, nagrałam swoje demo na płytę CD którą podpisałam i opisałam jak tylko mogłam najpiękniej. Następnie dołączyłam kilka swoich specjalnie przygotowanych i wywołanych na tę okoliczność zdjęć.


Kolejnym krokiem było napisanie przeze mnie listu. Dwie strony spuścizny o tym, jak zmieni się moje życie jeżeli ,,Szanowni Państwo'' zgodzą się wydać chociażby jednego mojego singla. Popsikałam perfumami🙈.

Z taką paczuszką pojechałam do wytwórni X.


Wchodzę. Siedzi p. Helena na recepcji. Nie podnosząc głowy zza lady, mówi:

,,Widzi Pani tą szafę przy oknie? Tam jest telefon, wykręci Pani numer 123123 i powie Pani

o co chodzi".

Myślę sobie… ok. Żaden problem.

Idę. Jest szafa. Otwieram drzwi a tam faktycznie, na półce stoi telefon. Stacjonarny, zielony bez klawiatury tylko z tarczą! Poczułam się jak bohaterka filmu ,,Powrót do przeszłości".


Wykręcam podany przez p.Helenę numer telefonu, zgłasza się miły Pan i mówi, żebym przyszła do budynku, znajdującego się kilometr dalej od miejsca z którego dzwonię.

Hura! Wsiadam, jadę, w pośpiechu poprawiam włosy, maluję usta, parkuję i jestem.



I co widzę?

Siedzi p. Mietek i mówi że zadzwoni do p. Ziutka i powie że przyszłam. P. Ziutek powiedział że zadzwoni do p. Henryka.

Schodzi p.Henryk i mówi wreszcie coś konkretnego. A mianowicie że to trzeba do wydawcy się dostać, ale że teraz jak jest inna władza … To się wszystko pozmieniało i wydawcą to chyba został p.Tadzik. No i on kończy zaraz spotkanie, więc on go przyprowadzi,ale to może potrwać...

Zjadłam już wtedy całą szminkę.


Wreszcie p.Henryk idzie po p.Tadzika.

Serce zaczyna bić mocniej.

Odchodząc mówi jeszcze: ,,Ja tutaj z nim wrócę, muszę zobaczyć jak będzie go Pani urabiać".

Nie było mi do śmiechu.



Cała ta rozmowa toczyła się w jakiś dziwnych podziemiach. No ale myślę sobie: ,,Jestem tak blisko, więc spróbuję mimo tego żartu".


Chwilę później pojawia się p.Tadzik.

Używam wszystkich swoich wdzięków, aby choć na chwilę zwrócić na siebie jego uwagę. Przekazuję mu paczuszkę, a on, ku mojemu zdziwieniu czyta przy mnie list!

Wydaje przy tym odgłosy typu:,, Mh… OooOoo… Yyyy" itd. Kończy zdaniem: ,,To Barabasowa nie mogła sama zadzwonić? "

Ugryzłam się w język, bo przecież dzwoniła… bo przecież pisała…

Spotkanie zakończyło się zapewnieniami że p.Tadzik na 100% zadzwoni w przeciągu tygodnia.

Moja radość nie znała wtedy granic.



Siedząc jak na szpilkach i pilnując aby telefon był zawsze naładowany, minął tydzień. Później następny.

W końcu przypomniałam sobie, że dostałam wizytówkę od p.Tadzika!!! Raz kozie śmierć. Dzwonię.

Pan Tadzik odbiera i mówi że jest na wakacjach, ale żebym się przypomniała za tydzień.

Mijały tygodnie a p.Tadzik który już dla mnie stał się p.Tadeuszem, zawsze gdzieś był, zawsze prosił o telefon za jakiś czas.

Aż w końcu w ostatniej rozmowie powiedział, że płyta leży na jego, biurku ale jeszcze nie otworzył.


Od pierwszego spotkania podczas którego zjadłam szminkę minął już prawie rok.


W innych wytwórniach było podobnie. Ktoś brał do ręki moją paczuszkę i na tym kończyła się przygoda.

Więc stwierdziłam, że nie ma na co liczyć i trzeba działać samemu.


A więc, sama napisałam scenariusz teledysku, sama wymyśliłam swój Image i sama, po wielkich trudach i cierpieniach, znalazłam kogoś kto znalazł czas i ochotę na współpracę ze mną.


Wspólnie z Justyną Gieletą zmodyfikowałyśmy scenariusz i nakręciłyśmy teledysk. Muszę tu zaznaczyć, że gdyby nie pomoc mojego przyjaciela Kamila Mikosa, teledysk by nie powstał.

Bez szczegółów, po prostu Kamiś- DZIĘKUJĘ CI. W teledysku wzięło udział wielu moich dalszych i bliższych przyjaciół, którym również z całego serca DZIĘKUJĘ!

Nie mogę się doczekać aż pokażę Wam efekt końcowy.




Pozostało wymyśleć już tylko pseudonim artystyczny i wystartować z pierwszą piosenką.

Po co pseudonim? Nawet niejeden Polak ma problem z wymówieniem mojego nazwiska.

A przecież startujemy na scenę międzynarodową😂😂😂😉😉😉🙈🙈🙈.


Propozycji było mnóstwo, ale ja tylko jedno sama wymyśliłam.



Wygrała kombinacja literek z mojego niezwykle trudnego nazwiska tworząc wyraz:


RESHKA


Autorem tegoż pseudonimu jest człowiek o niezwykłej wyobraźni, plastyk Artur Bertram.

A oto dowód - fragment jego wiadomości do mnie📝.



A więc już niedługo #reshka nabierze dla mnie całkiem innego znaczenia.


Oby się Wam spodobało😉❤️.


Czekam na Was na fb, insta, Youtube itd.

Buziaczki😊.


Ps. Zbieżność osób i nazwisk z wytwórni X jest przypadkowa:)

bottom of page